Grubaskiem być
Zastanawia mnie co musi mieć w głowie ktoś kto sprawuje urząd premiera jednego z największych, europejskich państw jakim jest z pewnością Polska i kto mówi do dzieci na inauguracji rozpoczęcia roku szkolnego, że zrobi dla nich wszystko, żeby nie były 'grubaskami’.
Warto w początkowych słowach wrzucić cytat szanownej pani premier z dnia 1 września 2015 roku:
Stoję i klaszczę. Udało ci się zniszczyć mikroprzedsiębiorstwa, które tworzyły sieci sklepików w szkołach tłumacząc to niezrozumiałą troską o dobro dzieci. Coraz częściej czuję się jakbym żył w jakimś głęboko socjalistycznym kraju gdzie państwo robi sobie tak jak uważa za słuszne. Faktycznie zabranie ogólnie pojętych słodyczy i napoi słodzonych ze szkoły, pozwoli dzieciom na bycie szczupłymi i wysportowanymi. Będą dalej jeść to samo tylko, że zamiast w sklepikach szkolnych, będą sobie kupowały przed szkołą. I co? na wejściu do szkół będą bramki i stała ochrona, która przetrzepie każde dziecko w poszukiwaniu cukierka? To jest błędna droga.
Dzieci i młodzież należałoby kształcić w tym temacie – jak wygląda zdrowe odżywanie, jakie przynosi korzyści a jakie wady. Jak połączyć chęć jedzenia słodyczy (bo praktycznie wszystkie dzieci je jedzą) ze zdrową żywnością. Kształcić a nie zabraniać. Serio nie widzicie tego, że jak czegoś zabronicie to ludzie i tak będą mieli to w dupie i zejdą z tym do podziemi? Może sytuacja ze słodyczami aż tak drastycznego końca nie będzie miała ale podobnych sytuacji jest mnóstwo. Abelard Giza w jednym ze swoich stand-upówych monologów śmiał się z sytuacji, iż grupa antyterrorystyczna dostanie cynk, że w szkole jakieś dziecko je czekoladę i oni wchodzą do tej szkoły z tekstem 'na ziemie wy małe ćpuny’. Wtedy to było jakieś takie śmieszne a teraz przerażające chyba bo w takim tempie niedługo i czegoś takiego zaznamy.
Zamiast zajmować się zbędnymi problemami w postaci sklepików, lepiej zajęlibyście się sprawą głodnych dzieci w szkołach. To jest poważny problem nad którym wypadałoby przysiąść i możliwie jak najszybciej rozwiązać. Sprawa głodnych dzieci w szkole to nie jest coś co wyszło na jaw wczoraj, tylko tak cały czas jest. Pewnie tradycyjnie nikt się za to nie weźmie tłumacząc się tym, że nie ma pieniędzy w budżecie itp. ale, żeby się wozić po całym świecie, wydawać pieniądze podatników na lewo i prawo, przyjmować uchodźców i dając im gwiazdkę z nieba to jest kasa, zawsze. Jakim cudem rodzice muszą stać w kolejkach po nocy, żeby zdążyć wykupić obiady dla dzieci? Bo szkoła dostała dofinansowanie na określoną ilość i tyle, a co mają zrobić ci, którzy nie zdążą? Weźcie się tym zajmijcie.
A szanowna Pani premier, skończ się martwić o to, że dzieci będą kiedyś grubaskami a zacznij się martwić o poważne, realne problemy państwa, których aktualnie nie brakuje. I po drugie, trochę więcej wyczucia jakiegoś, żeby nie mówić o grubaskach a może używać jakiś bardziej dyplomatycznych określeń – nawet w stosunku do dzieci. Z pewnością jakby się do Pani odzywano per 'okularnik’, nie byłaby Pani zbyt szczęśliwa…