(NIE)włoskie

Muzyczny poniedziałek #12 – Płyty „Made in Japan”

Japońskie płyty - Japan CD / Winyle / OBI Moja przygoda z płytami i ogólnie muzyką zaczęła się bardzo dawno temu. Przez wiele lat uzbierało się sporo płyt kompaktowych i winylowych, trochę kaset magnetofonowych, kaset VHS, płyt DVD… Duża część z nich to płyty wyprodukowane w Japonii i sprzedawane na tamtejszym rynku muzycznym. Czemu zatem preferuję albo raczej długi czas preferowałem japońskie wydania? Często za dużo większe pieniądze niż europejskie lub amerykańskie które są przeważnie tanie i szeroko dostępne w sklepach czy internecie? Odpowiedź jest i prosta i trudna a żeby jakoś na to odpowiedzieć najpierw trzeba się dowiedzieć czym te japońskie wydania się wyróżniają.

Płyty „Made in Japan”

Większość kolekcjonerów marzy o płytach swoich idoli wydanych w Japonii czy na Tajwanie. Często takie krążki osiągają na aukcjach ogromne sumy przy czym w licytacjach biorą udział setki chętnych na dany album. To nie tylko ja mam lub raczej miałem odpał na ich punkcie. Dlaczego zatem album wydany w Japonii jest 100 razy bardziej cenny niż ten sam album wydany w USA czy Europie a który można kupić na tych rynkach za grosze?

Płyty wydawane w Japonii mają dużo wyższy standard niż pozostałe inne wydania. Chodzi tu przede wszystkim o jakość tłoczenia krążka, jakość masteringu i remasteringu. Japończycy przykuwają do tego bardzo dużą wagę i dla japońskich słuchaczy jakość jest szalenie ważna. W końcu do dzisiaj japoński rynek muzyczny funkcjonuje bardzo bardzo dobrze. Można byłoby przenieść produkcje do pobliskich państw jak Chiny czy Tajwan w których taka produkcja, na każdym etapie wytwarzania płyty, byłaby dziesięć razy tańsza ale wtedy podupadła by jakość a na to Japończycy nie mogą i właściwie nie chcą sobie pozwolić. Zatem tak samo jak 30 lat temu tak i dzisiaj, pod względem audiofilskim, płyty ’Made in Japan’ biją konkurencyjne rynki na głowę.
Japońskie płyty - Japan CD / Winyle / OBI Japońskie płyty - Japan CD / Winyle / OBI
Liczy się nie tylko jakość audio ale także to co widzi oko. Japończycy kładą bardzo duży nacisk by płyty były nie tylko idealne pod względem słyszenia ale także widzenia. W japońskich wydaniach przeważnie znajdziemy dużo bardziej urozmaiconą książeczkę, podrasowaną okładkę czy dodatki w postaci naklejek, plakatów, krótkich biografii czy informacji o danej płycie. Każda taka mała rzecz jednak dla najbardziej zagorzałych kolekcjonerów jest na wagę złota. Wystarczy przecież aby jedno wydanie od drugiego różniło się jakimś małym znaczkiem i już jest pretekst do jej zakupu nawet jeśli cała reszta jest identyczna.

Kolejną, dużą zaletą, są dodatkowe utwory. Na japońskie wydania płyt często przygotowuje się dwa, trzy dodatkowe utwory których na żadnym innym wydaniu się nie znajdzie. Czasami są to po prostu jakieś piosenki z innych płyt ale najczęściej są to utwory rejestrowane live czy specjalnie remiksowane na potrzeby właśnie tej płyty. Wiele razy zdarzyło mi się sprzedać komuś japońską płytę tylko dlatego, że był na niej utwór nigdzie więcej niedostępny albo w jakiejś specjalnej niespotykanej wersji.

Złoto za 'OBI’

Najistotniejszą jednak częścią płyt wydanych w Japonii i zresztą całej Azji jest OBI. OBI to jest świętość. Każdy kto choć raz kupował płytę w Japonii właśnie to powie. Nie ma OBI? Nie ma co kupować tej płyty. OBI to integralna część azjatyckich płyt. To papierowy pasek szerokości około 5cm i wysokości całego przedmiotu który nakłada się na opakowanie albumów ale też i książek czy filmów. Zawiera wszystkie najważniejsze informacje o danym produkcie. W muzycznym przypadku jest to choćby cała tracklista, data wydania i produkcji czy krótki opis danej płyty. Na przestrzeni lat obserwując rynek doszedłem do wniosku, że OBI to 80% wartości japońskiego wydania a w przypadku białych kruków może nawet i więcej.
Japońskie płyty - Japan CD / Winyle / OBI  - Al Bano
Posłużę się prostym przykładem. Losowa płyta Beatlesów wydana w Japonii, bez OBI warta jest kilkanaście euro a ta sama płyta już z paskiem OBI warta jest kilkaset euro. Zresztą przekonałem się o tym na własnej skórze kiedy kupowałem japońskie płyty Al Bano. Najpierw udało się dostać płyty bez OBI za które płaciłem około 100zł za sztukę. Potem udało znaleźć się te same albumy tylko, że z paskiem OBI i po wielkich licytacjach udało się je zgarnąć po około 500zł za sztukę. Czyli można powiedzieć, że ten niewielki paseczek kosztował mnie 400zł tylko na jednym egzemplarzu. A tych płyt było niestety kilka. Taka właśnie jest wartość tego papierka także spokojnie można go porównać do prawdziwego muzycznego złota. Obserwując wiele aukcji często płyty z OBI osiągają niebagatelne sumy dochodzące nawet do kilkudziesięciu tysięcy dolarów czy euro. Kolekcjonerzy są w stanie zapłacić naprawdę dużo byle tylko było OBI.

Kiedyś spotkałem się z tekstem, że wiele ludzi OBI traktowało jako śmieć. Ot kupili płytę, zdjęli folię, OBI samo wypadło więc wszystko razem zgarniali i do kosza. Niewielu zostawiało te paski. Zresztą bez specjalnych folii ochronnych, ciężko było zadbać o to by OBI się nie zgubiło albo chociaż nie popsuło. W końcu to tylko latający luzem papierowy pasek.

Japońskie innowacje

No właśnie, wracając jeszcze do próby wyidealizowania wszystkiego przez Japończyków. Za nowe technologie w dziedzinie audio odpowiadały w głównej mierze firmy audio z Japonii jak choćby Sony czy JVC. SACD, XRCD, K2HD, HDCD, czy MD to wszystko są formaty płyt powstałe w Japonii. Cieszące się różną popularnością ale jednak to w Kraju Kwitnącej Wiśni je wymyślano i dopracowywano. Japończykom zawsze jest za mało i zawsze wychodzą z założenia, że daną rzecz można jeszcze ulepszyć nawet jeśli już uległa ulepszeniu. Nie ma końcowego produktu. To wszystko cały czas jest w doświadczalnym ruchu. Wraz z rozwojem technologii zmienia się także produkt. Japończycy nie lubią stagnacji nawet w muzyce i całej produkcji audio-wideo.

Moje japońskie płyty

Opisując moją kolekcję japońskich płyt oczywiście nie sposób nie zacząć od Al Bano. Zresztą wspomniałem już wyżej ile kosztowały mnie jego albumy. 500zł za jedną płytę już teraz bym nie dał. Myślę, że nawet połowy tego bym nie dał choćby nie wiem jak mi zależało na danym krążku. Wtedy jednak kupiłem. Pamiętam jak przyniósł je listonosz i jak zacząłem je rozpakowywać. Trzy winylowe płyty z roku 1968, 1969 i 1971. Wydania których zdjęć nie było nawet w internecie a ja właśnie trzymałem je w dłoniach. Pięknie zachowane i w dodatku wszystkie nie tradycyjnie czarne ale czerwone, przezroczyste krążki.

Po dużych winylach zacząłem kupować też małe czyli single których w którymś momencie uzbierało się z piętnaście. Udało się zebrać całą japońską dyskografię i albumów i singli. Miałem wydania normalne ale także promocyjne a nawet wersje testowe z postprodukcji. Dla mnie to było niesamowite uczucie, że mam coś co ma bardzo mało osób na świecie a co stanowi dla mnie bardzo dużą wartość.

Japońskie płyty - Japan CD / Winyle / OBI  - Al BanoJapońskie płyty - Japan CD / Winyle / OBI - Al Bano

Japończycy bardzo lubili muzykę z Włoch więc i na przestrzeni tylu lat pojawiło się mnóstwo japońskich wydań płyt włoskich artystów. Eros Ramazzotti, Zucchero, Andrea Bocelli, Laura Pausini, Umberto Tozzi, Marco Masini, Milva, Claudio Baglioni, Gianna Nannini czy Ricchi E Poveri, to tylko kilku artystów których japońskie płyty są na moich półkach.

Jednakże nie tylko samymi Włochami człowiek żyje. Światowych gwiazd też mam kilka płyt: Bryan Adams, Celine Dion, Michael Bolton, Europe, James Blunt, Richard Marx, Mariah Carey czy Christina Aguilera. Te z kolei pojawiły się z mojej nieumiejętności pohamowania się przed płytowymi zakupami. Miałem okres w którym japońskie płyty totalnie zawładnęły moją głową i jedyne płyty jakie kupowałem i akceptowałem to były właśnie te z Japonii no i oczywiście każda musiała mieć OBI. Ten okres też już jest za mną i obecnie bardziej skupiam się na wartościach muzycznych danego krążka niż na całej reszcie.

Aktualnie moja przygoda z japońskimi płytami przygasła. Nadal uwielbiam patrzeć i szukać ich w internecie ale zatraciłem umiejętność wydawania tyle pieniędzy na płytę tylko dlatego, że pochodzi ona z Japonii. Z jednej strony bardzo mi smutno z tego powodu a z drugiej cieszę się, że udało mi się zahamować ten niezdrowy dla portfela tryb zakupowego życia. Dużą część płyt w między czasie odsprzedałem dostając za nie więcej lub przynajmniej tyle samo co ja sam płaciłem ale jednak jeszcze sporo jest ich na moich półkach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.