RECENZJE

Pooh – Uomini Soli (#29)

Kilka dni temu muzyczny świat we Włoszech pogrążył się w głębokiej żałobie. Odeszła bowiem ikona włoskiej muzyki rozrywkowej Stefano D’Orazio. Stefano to były już członek legendarnej grupy I Pooh. Zespołu który podbijał nie tylko Włochy, ale także i świat przez ponad 50 lat. Pół wieku razem na scenie. To jest jeden z nielicznych ewenementów i to na skalę międzynarodową. Stefano to także autor wielu piosenek zarówno jako kompozytor, ale także jako tekściarz. W I Pooh odpowiadał głównie za muzyczną stronę grupy i grał na perkusji. To także kolejna ofiara ogólnoświatowej pandemii Covid-19, która zbiera żniwo nie tylko wśród szarych ludzi, ale także w tych znanych, lubianych i szanowanych. Paradoksalnie, jeszcze niedawno napisał słowa do piosenki Rinascerò, Rinascerai, która miała być ku pokrzepieniu serc zepsutych tym wirusem. Dzisiejszy wpis jest poświęcony pamięci Stefano a zarazem jednej z najlepszych płyt jakie powstały z rąk grupy Pooh – Uomini Soli z 1991 roku.

Festiwal Sanremo

Lata dziewięćdziesiąte dla grupy Pooh rozpoczęły się nad wyraz dobrze. Myślę, że nikt się nie spodziewał, że pójdzie to aż tak dobrze. We Włoszech istnieje kilka obowiązkowych punktów w życiu scenicznym każdego artysty czy grupy. Wypada chociaż raz pokazać się na Festiwalu w Sanremo. To jest taki standard. U nas mogłoby być to Opole czy Sopot chociaż w dzisiejszych czasach oba te festiwale straciły na swoim znaczeniu, niestety zresztą. W każdym razie Pooh po 24 latach wspólnego śpiewania w końcu wybrało się na te legendarne deski teatru Ariston i postanowili wziąć udział w czterdziestej edycji tego konkursu.

Jak przystało na gwiazdy, nie wypadało się pojawić i bić się o najlepsze lokaty ze słabym utworem. Zresztą takich, w dyskografii zespołu, jest bardzo mało. Grupa wystawiła totalną bombę, piosenkę Uomini Soli i wygrała. W historii festiwalu tylko dziesięciu artystów/grup pojawiło się w konkursie tylko jeden raz i go wygrało więc to też świadczy o wyjątkowości tego momentu. Przeciwników nie mieli jednak łatwych bo tuż za nimi na podium uplasował się Toto Cutugno a dalej duet Amedeo MinghiMiettą. Każdy utwór był naprawdę dobry, ale to właśnie Uomini Soli podbiło nie tylko serca krytyków i jury, ale przede wszystkim publiczność i słuchaczy.

Album

Tuż po Sanremo, 3 marca 1990 roku, na półki sklepowe trafił album zatytułowany Uomini Soli. Płyta w szybkim czasie pokryła się podwójną platyną i sprzedała w ponad półmilionowym nakładzie. Nie było też problemu by dojść na szczyty list przebojów we Włoszech i okupować pierwsze miejsce przez wiele tygodni.

Utwór promowało aż 5 singli i były to utwory: Napoli Per Noi, Uomini Soli, Tu Vivrai oraz Donne Italiane na rynek włoski i europejski oraz Giulia Se Casa na rynek hiszpańskojęzyczny. Dodatkowo Napoli Per Noi oraz Tu Vivrai było wydane nie tylko na singlu winylowym, ale także w niestandardowym rozmiarze kompaktu bo tzw „3-inch” czyli mini singlu. W tamtym okresie bardzo dużo artystów eksperymentowało z takim rozmiarem (lata 1988-1991 to bardzo wiele wydań singli na mini-CD). Chyba niekoniecznie się one przyjęły, ale czemu to nie mam pojęcia. Zrezygnowano też z wydania maxi-singlu na winylu (12″). Było to chyba spowodowane większym zainteresowaniem płyt kompaktowych.

Wspomniałem o singlu wydanym na hiszpańskojęzyczny rynek. Uomini Soli było wydane także w Hiszpanii pod tytułem Hombres Solitarios. Ograniczono się jednak tutaj do wersji tylko na winylu. Na tym wydaniu znalazły się tylko trzy piosenki zaśpiewane po hiszpańsku: tytułowe Hombres Solitarios (Uomini Soli) a także Giulia Se Casa (Giulia Si Sposa) oraz La Otra Mujer (L’Altra Donna). Tam jednak płyta pozostała niezauważona i dzisiaj stanowi tylko gratkę dla fanów.

Mój egzemplarz to wydanie niemieckie (466694 2, CBS). Wydana już z adnotacją na okładce, iż jest to zwycięzca Festiwalu w San Remo w 1990 roku. Okładka we wszystkich wydaniach została wyprodukowana z makulatury, którą pozyskano z odzysku. Na tylnej okładce widnieje logo organizacji WWF i napis, iż grupa Pooh wspiera naturę. Super sprawa tym bardziej, że to był rok 1990 i ludzie jeszcze nie zwracali uwagi na klimat jak jest to aktualnie. Faktycznie w dotyku okładka nie przypomina 99% innych okładek. Papier jest szorstki i strasznie taki tekturowy. Zawartość okładki nieskomplikowana. Teksty wszystkich piosenek, jedna strona ze zdjęciami, spis utworów i dane dotyczące nagrań i biorących w nich udział. Pod względem wizualnym wygląda to schludnie aczkolwiek nie wiem czy w dzisiejszych czasach zdecydowaliby się na umieszczenie małego dziecka owiniętego tylko i wyłącznie w krawat. Odważnie.

Tracklista

Album otwiera tytułowy utwór Uomini Soli. Tak, jak wyżej pisałem, to piosenka, z którą zespół Pooh sięgnął po zwycięstwo w Festiwalu w Sanremo w 1990 roku. Piosenka, którą krytycy, jury i publiczność zgodnie wybrała najlepszą. Nie jest to przeważnie takie oczywiste bo na przestrzeni lat można śmiało zauważyć, że gust jury jest znacząco inny niż publiczności przez co co roku dochodzi do spornych sytuacji. Tutaj jednak wszystkim utwór się spodobał chociaż również nie wiem czy dzisiaj by taki spodobał się ludziom, którzy mają polityczną poprawność zamiast oczu i uszu.

Uomini Soli to w tłumaczeniu „Samotność mężczyzn„. Utwór został określony jako 'oda do samotności’ i trochę taki wydźwięk ma. Słychać tu taki swoisty patos sytuacji, podniosłość chwili. Minimalne natężenie instrumentów, ale daje to tak monumentalny odsłuch, że przechodzą momentami ciarki. Tym bardziej ta piosenka działa na umysł jak sparuje się słowa z melodią. To z pewnością nie jest lirycznie łatwy utwór. Można interpretować go na wiele sposobów i znaleźć odniesienie w swoim własnym życiu.

Warto dodać, że w 1990 roku na Festiwalu San Remo był wymóg by każdy utwór był wykonywany jednego wieczoru przez zagraniczną gwiazdę. Pooh zaprosiło do współpracy amerykańską wokalistkę jazzową Dee Dee Bridgewater. Wykonała ona Uomini Soli w wersji angielskojęzycznej zatytułowanej Angel Of The Night aczkolwiek tekst zupełnie odmienny tematycznie od pierwowzoru.

Napoli Per Noi to druga piosenka na albumie, ale przedostatni singiel promujący cały album. To jedna z dwóch piosenek, których autorem jest wspomniany we wstępie Stefano D’Orazio. Jak sama nazwa wskazuje piosenka jest oczywiście o Neapolu. Bardzo przyjemny w odsłuchu hołd a może hymn dla tego włoskiego miasta. Tutaj już słychać większe zróżnicowanie w instrumentach. Ta piosenka to taki typowy kawałek z dyskografii zespołu Pooh. Oni tutaj brzmią jak przy większości swoich piosenek. Ja tu wielbię przede wszystkim refren gdzie cała czwórka śpiewa z przyjemną dla ucha energią.

L’Altra Donna to utwór pokazujący, że w grupie Pooh śpiewano nie tylko w kwartecie, ale każdy miał też miejsce na realizację swoich własnych piosenek. Tutaj swoje solowe dokonanie prezentuje Dodi Battaglia, który jak dla mnie był i jest najlepszym wokalistą wśród całej czwórki (czasami piątki). Jeśli ktoś szuka romantycznego kawałka idealnego pod przyjemny wieczór z partnerem/partnerką to taka piosenka byłaby idealna. Utrzymana w nastrojowej aranżacji powoduje, przynajmniej u mnie, uśmiech na twarzy i jakąś ukrytą melancholię.

Chłopaki z grupy Pooh byli zawsze bardzo romantyczni, ale też nie pozostawali głusi na problemy świata, problemy polityczny. Wydźwięk tego dali w utworze Citta Proibita czyli „Miasto Zakazane”. Był hymn dla Neapolu a ta piosenka to upamiętnienie ofiar protestów na placu Tienanmen w Pekinie, Chinach, w 1989 roku. Tutaj swoje solowe wokalne możliwości pokazuje Roby Facchinetti. Można usłyszeć tutaj świetne intro i ogólnie cała aranżacja muzycznie stanowi świetną sprawę. Wokalnie jednak nie porywa tutaj chociaż trzeba przyznać, że niezłą ma skalę, ale sama ta barwa jakoś mnie nie przekonuje.

Mało kto wie, ale początkowo na Festiwalu w San Remo, Pooh miało wystąpić z utworem Donne Italiane, ale ostatecznie zmieniono na Uomini Soli. Donne Italiane to piosenka o włoskich kobietach i wszystko co najlepsze z nimi związane. Już w samym refrenie można usłyszeć, że są piękne, odważne, romantyczne, zabawne, wyzwolone i słodkie. Czy można napisać i zaśpiewać lepszą laurkę? Nie wiem czy ten kawałek odniósłby na festiwalu podobny sukces, ale we Włoszech piosenka zdobyła uznanie i popularność. Popularność na tyle dużą, że Donne Italiane stało się ramówką do programu Domenica In…, który całe Włochy co niedzielę oglądały. Ja kocham tu aranżację, melodie, instrumenty, tekst i wokale. Nie ma do czego się przyczepić.

Roby Facchinetti zaśpiewał jeszcze jeden utwór solowo i jest to numer 6 czyli Non Solo Musica. Utwór autobiograficzny, w którym śpiewa o swoim życiu prywatnym, o scenie, o swoich początkach kiedy myślał, że długie włosy starczą by zostać artystą. Dla mnie to najgorszy kawałek z całej płyty Uomini Soli zarówno pod względem muzycznym jak i tekstowym.

La Luna Ha Vent’Anni to kolejny utwór dedykowany kobietom i kolejny, który jest śpiewany solowo. Tym razem wokalistą jest Red Canzian . Ja jestem totalnie zauroczony tą piosenką. Przecież to mogłoby być wielkim przebojem a jednak została praktycznie niezauważona. Wokalnie jest świetnie, słuchalność, czystość i ukryta romantyczność w głosie. Aranżacyjnie majstersztyk z gitarą elektryczną w tle. Tutaj wszystko zagrało idealnie. Jeden z moich ulubionych utworów nie tylko na tej płycie, ale w całej dyskografii Pooh.

Davanti Al Mare to utwór napisany przez Dodi Battagliego i Valerio Negrini. O tym drugim jeszcze nic nie pisałem. To Negrini jest odpowiedzialny za teksty do największych przebojów całej grupy. Na przestrzeni lat napisał bardzo dużo pięknych utworów. Niestety zmarł przez zawał serca w 2013 roku. Wracając do utworu to jest to chyba najbardziej prywatny i osobisty utwór na całej grupie bo opisuje ich wspólnego sylwestra spędzonego nad morzem.

Prawie każdy zaśpiewał na tej płycie swój solowy utwór oprócz Stefano D’Orazio. On solowo zaśpiewał przedostatni utwór Giulia Si Sposa, który to był jedynym singlem promującym hiszpańską wersję płyty Giulia Se Casa. Autorem muzyki jest jednak Facchinetti a tekstu wspomniany wyżej Negrini. Stefano użycza tu tylko swojego głosu. Głosu, który nie jest porywający, ale ma w sobie to coś co sprawia, że przyjemnie się słucha. To kolejny utwór dedykowany kobiecie – tym razem tylko jednej – o imieniu Giulia. Wydźwięk jest dosyć smutny bo i tekst jest taki. Piosenka jest o kobiecie, którą autor kocha, ale ona, pomimo odwzajemnionych uczuć, wychodzi za mąż za innego mężczyznę.

Płytę zamyka osobiście mój ulubiony utwór z tego krążka – Tu Vivrai. Ulubiony z kilku powodów, ale głównym jest ten, że do współpracy tutaj zaproszono kolejnych moich ulubionych artystów: Eros Ramazzotti, Enrico Ruggeri, Umberto Tozzi Rafa. To była trochę rzadkość bo zespół unikał śpiewania w innym składzie niż swój standardowy. Tymczasem tu pojawiła się sama śmietanka włoskiej muzyki i każdy dostał swój kawałek tortu albo raczej tekstu do zaśpiewania. Tekst, jeśli o nim mowa, jest tutaj bardzo pozytywny. To piosenka dająca nadzieję i starająca się nadać sens każdemu życiu. Zresztą już po samej aranżacji można wyczuć tą energię i wspomnianą wcześniej nadzieję.

Jeśli ktoś zapytałby mnie czy taki skład to dobra grupa do wspólnego śpiewania to miałbym raczej wątpliwości. Romantyczny Eros, rockowy Tozzi, balladowy Raf czy soulowy Ruggeri z klasycznym włoskim pop rockiem jaki prezentuje grupa Pooh. Mieszanka niesamowita chociaż wywodząca się raczej z tych samych muzycznych korzeni. Jednak się udało i wyszło cudowne dzieło.

Podsumowanie

Płyta Uomini Soli to taki punkt zwrotny w dyskografii zespołu Pooh. Najlepiej obrazowałaby to parabola, na której album ten byłby na samej górze, na samym szczycie. Przed nim długa pasmo sukcesów a po niej już powolny, ale jednostajny zjazd w dół. Zresztą w tym samym roku wydano także kompilacje La Nostra Storia podsumowującą 25 lat działalności. Członkowie zespołu też czuli, że to jakiś moment kulminacyjny a zwycięstwo na festiwalu w Sanremo to było takie zwieńczenie całej tej kariery, wzlotów i upadków.

Pod tym względem cała płyta Uomini Soli też taka jest. To trochę parabola słabszych i dobrych utworów gdzie szczyt stanowi ta konkursowa piosenka. Jednakże pod paroma względami jest to maksimum możliwości zespołu. Słychać tu wyżyny kompozycyjne, tekstowe i aranżacyjne. Dopracowane do granic możliwości z dbałością o każdy detal, nawet ten najmniejszy.

Tej płyty słucha się naprawdę dobrze. Czuć tutaj prawdziwą włoską krew i ten klimat, niepowtarzalny klimat, który tak często obecny jest w płytach włoskich artystów tego okresu. Klimat tęsknoty, wiecznej melancholii i rozmarzenia. To takie typowe Włochy podzielone na dziesięć piosenek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.