Festiwal San Remo – 2015
Ważne, że wczoraj czyli 14.02.2015 zakończył się 65-ty Festiwal Piosenki Włoskiej w San Remo. Miałem ten zaszczyt oglądać aż cztery z pięciu wieczorów. Pominąłem ten najważniejszy, finałowy ale już wcześniej można było przewidzieć wyniki. Uogólniając, jestem całkowicie zadowolony z czasu spędzonego częściowo przed telewizorem a częściowo przed internetową transmisją. Cóż to jest za piękna rzecz, że można oglądać już prawie wszystko przez internet.
65 Festiwal w San Remo rozpoczął się 10 lutego 2015 roku. Podniecałem się nim już dużo wcześniej a właściwie od czasu kiedy świat poznał finalistów kategorii „Campioni”. Pierwszym szokiem była oczywiście Lara Fabian. Jak to? nie włoszka a występuję na San Remo? Czyżby Włosi ugięli się i pozwolili wystąpić w głównym konkursie komuś kto nie jest rodowitą Włoszką? Nie wiadomo, aczkolwiek wiadomo, że Lara ma włoskie korzenie – matka Sycylijka. Nie wiem czy to wystarczający powód, który zmiażdżył trochę przekonanie, że San Remo to festiwal tylko dla 100% Włochów. Osobiście bardzo ucieszyłem się z jej obecności. Uwielbiam ten głos, delikatny, aksamitny a jednocześnie mocny i wysoki. Słuchanie Lary to czysta przyjemność. Miałem nadzieję na jakąś bombę w jej wykonaniu. Przeliczone nadzieję. Lara wystąpiła z piosenką Voce, z którą chyba nie do końca sobie poradziła. Może kilka lat temu dałaby radę, ale pewne umiejętności wysokich tonów zanikły i wyszło naprawdę przeciętnie. Odpadła szybko, bo już w pierwszej wyeliminowanej czwórce. W moim przekonaniu myślę, że powody szybkiej przegranej były dwa. Pierwszy to oczywiście słaba piosenka a druga, że mimo wszystko Włochom nie spodobał się fakt, że ktoś psuje im wieloletnią, krajową tradycję.
Nie ukrywam, że najmilszym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że na scenie wystąpi Marco Masini. Jeden z moich ulubionych. Głos, który brzmi za każdym razem inaczej, który miażdży przynajmniej mnie i upaja moją duszę. Lekko zachrypnięty i mocno nieczysty a jednak wspaniały. Zwykło się o nim mówić, że to co śpiewa to czysta poezja. W tym przypadku było tak samo. Wspaniały kawałek Che giorno è, który sprawił, że nie mogę się od tego odkleić. W jego piosenkach znajduję coś czego nie ma w żadnych innych. To niesamowite zaskoczenie. Tutaj zaskoczeniem jest refren, który jest niespotykany. Obstawiałem go minimum w pierwszej trójce. Ostatecznie zakończył na 6 miejscu co uważam i tak za sukces.
Kolejne, miłe zaskoczenie to Raf, który wrócił po 24 latach na San Remo. Występ z 1991 kiedy śpiewał Oggi Un Dio Non Ho zostawił jakiś tam ślad w mojej duszy. Jego płyty przestały mi się podobać po 1995 roku kiedy jego głos drastycznie się popsuł albo raczej z wiekiem pewne umiejętności wokalne zanikły. Nie dawałem, żadnych szans w tegorocznym występie aczkolwiek miło było go zobaczyć. Szkoda, że wyglądał jak śmierć, mocno podkrążone oczy, widoczne, duże zmęczenie. Okazało się, że chory na zapalenie oskrzeli zatem pełen szacunek, że mimo wszystko postanowił wystąpić i zaśpiewać. Jego utwór – Come Una Favole, słyszałem dwa razy, nie trafiła do mnie ta ballada – do dzisiaj kiedy przesłuchałem to jeszcze raz i coś pyknęło – z odtwarzacza nie znika i zapętla się non stop.
Tegoroczne San Remo przyniosło także nowości w moich playlistach. Jedną z nich jest Malika Ayane, która zaśpiewała świetną piosenkę Adesso E Qui (Nostalgico Presente). To jest ten typ utworów, które się nigdy nie znudzą i zawsze będą tak samo piękne jak w momencie pierwszego wysłuchania. Bez jakich zjawiskowych efektów wokalnych, spokojnie i jak sam tytuł wskazuje – mocno nostalgicznie. Dobre a nawet bardzo.
Ostatnimi, o których chciałbym napomknąć to obiekt mojej zazdrości. Nie chodzi o wygląd, pieniądze czy coś podobnego. Zazdrość objawia się faktem, że młode chłopaki z talentem wybili się w niewyobrażalnie krótkim czasie w górę, stając się światowymi gwiazdami. Też tak bym chciał ale się cykam a i pewnie umiejętności nigdy nie będę miał wystarczająco dużo. Il Volo z piosenką Grande Amore, nie tylko podbili moje serce, ale także wszystkich Włochów bo to właśnie oni wygrali 65 Festiwal Włoskiej Piosenki. Wspaniałe arcydzieło, kompozycja godna miana najlepszej z najlepszych. Te trzy głosy, trzy tenory choć każdy inny idealnie się komponują tworząc jedną, wielką całość. Niesamowity tekst, aranżacja i wszystko. Kiedy wystąpili w drugim wieczorze po raz pierwszy to już wiedziałem, że to oni staną na najwyższym podium. Fakt, że jako jedyni otrzymali owacje na stojąco, utwierdziło mnie w moim przekonaniu.
Bez opisywania, ale również ciekawe piosenki zaprezentowali: Nek z Fatti Avanti Amore – (2 miejsce), Annalista z Una Finestra Tra Le Stelle – (4 miejsce) czy Chiara z Straordinario – (5 miejsce).
Tegoroczne San Remo trzeba również zaliczyć do udanych z powodu występu Al Bano i Rominy. Oni również powrócili na scenę teatru Ariston po 24 latach. Ostatni raz z „Oggi Sposi” w 1991 roku. W tym roku bez konkursu ale jako „SuperOspiti” czyli super goście wieczoru. Zaśpiewali piosenki, które reprezentowali na San Remo kolejno w 1982 roku (Felicità), 1984 roku (Ci Sarà) i 1989 roku (Cara Terra Mia) a także solowy występ Al Bano z piosenką E’ La Mia Vita z San Remo 1996. Ogólnie nie kryję zażenowania z powodu sytuacji jaka nastąpiła po wykonaniu utworów. Prowadzący lekko przesadził stawiając jedno i drugie w dosyć kłopotliwej sytuacji, z której żadne nie wiedziało jak wyjść. Chciał, żeby najpierw złapali się za ręcę a potem namawiał publiczność by się pocałowali. Ostatecznie wyszło dziwnie choć uważam, że Al Bano mógł zachować się jak prawdziwy facet i pocałować Rominę. Wyszłoby elegancko i bez zbędnej sensacji. Mój Idol mógł również ugryźć się w język i nie dogryzać Rominie. Cóż, wyszło jak wyszło. Ogólnie ich występ na plus.
Tego samego wieczoru, przed Al Bano i Rominą wystąpił Tiziano Ferro, który choć nigdy nie startował w konkursie San Remo to jednak zaśpiewał na scenie. Świetny występ, świetne aranżacje największych przebojów. Miło się oglądało.
Z muzycznego punktu widzenia to właściwie tyle co chciałem napisać odnośnie San Remo. Słowa uznania również kieruję do prowadzącego – Carlo Conti, który ostatecznie spisał się świetnie i zdecydowanie lepiej niż jego poprzednicy w poprzednich edycjach konkursu.
4 komentarze
Magda
Obejrzałam fragment z Al Bano i Rominą i mam bardzo podobne wrażenia. Muzycznie – rzeczywiście lepiej, może to ze względu na bardziej profesjonalne warunki techniczne? Oprócz może Cara Terra Mia, tam trochę nie w rytmie. Też uważam, że ta cała sytuacja z całowaniem wyszła bardzo niezręcznie, ale widać media bardzo szybko to podchwyciły i przekonują o powrocie pary, no bo przecież „całowali się na scenie”. A z tym dogryzaniem, to mogłam nie zrozumieć, czy chodziło o „śpiewanie w sądach”, czy coś takiego? (nie znam włoskiego oczywiście)
lapavlo
San Remo raczej stara się mieć jak najlepsze warunki techniczne, ale może faktycznie. Tak, właśnie to miałem na myśli tzn „ostatnimi czasy śpiewaliśmy częściej w sądach”. Ogólnie przy większości ostatnich wywiadów Rominy z Al Bano, występowały jakieś kąśliwości wychodzące z obu stron. Kiedyś w tych złotych latach dla nich to było nawet śmieszne, ale teraz to trochę smutne bo wygląda to jak dwóch dziadków, którzy sobie dogryzają na ławce w parku. Podsumowując, tak jak napisałem całokształt mimo wszystko jak najbardziej na plus. 😉
Pingback:
Pingback: