-
Laura Pausini – Laura Xmas (#34)
Dzisiaj wigilia Bożego Narodzenia więc wypadałoby złożyć życzenia. Życzę wszystkim tego czego życzą innym. Długo zastanawiałem się jaką płytę zrecenzować właśnie dzisiaj. Przeglądałem moje prywatne półki, szukałem i znalazłem. Album, który już cztery lata temu został nagrany a ja wzbogaciłem się o niego dopiero w listopadzie tego roku. Wcześniej nie słyszałem nawet jednego utworu z tego krążka. Mowa tu o albumie Laury Pausini – Xmas. Recenzję napisałem w przerwie między porządkami a przygotowaniami, ale warto poświęcić dużo więcej czasu na utwory z tego dzieła. Laura jako włoski symbol muzyczny zaprezentowała swoje świąteczne interpretacje a to wszystko w akompaniamencie Orkiestry Patricka Williamsa. Koniecznie przeczytajcie!
-
Pooh – Uomini Soli (#29)
Kilka dni temu muzyczny świat we Włoszech pogrążył się w głębokiej żałobie. Odeszła bowiem ikona włoskiej muzyki rozrywkowej Stefano D’Orazio. Stefano to były już członek legendarnej grupy I Pooh. Zespołu który podbijał nie tylko Włochy, ale także i świat przez ponad 50 lat. Pół wieku razem na scenie. To jest jeden z nielicznych ewenementów i to na skalę międzynarodową. Stefano to także autor wielu piosenek zarówno jako kompozytor, ale także jako tekściarz. W I Pooh odpowiadał głównie za muzyczną stronę grupy i grał na perkusji. To także kolejna ofiara ogólnoświatowej pandemii Covid-19, która zbiera żniwo nie tylko wśród szarych ludzi, ale także w tych znanych, lubianych i szanowanych. Paradoksalnie, jeszcze niedawno napisał słowa do piosenki Rinascerò, Rinascerai, która miała być ku pokrzepieniu serc zepsutych tym wirusem. Dzisiejszy wpis jest poświęcony pamięci Stefano a zarazem jednej z najlepszych płyt jakie powstały z rąk grupy Pooh – Uomini Soli z 1991 roku.
-
Toto Cutugno – Per Amore O Per Gioco (#28)
Toto Cutugno to artysta, który towarzyszy mi od początku mojej muzycznej drogi. To on był jednym z tych artystów włoskich, których najszybciej usłyszałem. To było wiele lat temu. Od tego czasu zmieniło się tyle, że poznałem i przesłuchałem całą dyskografię tego artysty. Od początków po ostatnie dokonania. Były albumy świetne, były też i gorsze. To los każdego artysty działającego tyle lat. Dzisiaj chciałbym się jednak skupić na tej lepszej stronie kariery. Kariery wytyczonej licznymi sukcesami, nagrodami, ale też trochę niesprawiedliwością, nieszczęściem, ciężko to jakoś zgrabnie nazwać. Zapraszam Was do zapoznania się z recenzją albumu Per Amore O Per Gioco z 1985 roku. Okresu świetności. To są te lata, które sprawiły, że Toto zapisał się nie tylko na kartach muzyki włoskiej, ale także światowej.
-
Mango – Adesso (#25)
Istnieją takie płyty, które kojarzą nam się z czymś miłym. Przywołują dobre wspomnienia i wzbudzają pozytywne emocje. Istnieją takie płyty do których się trafia tylko po jednej, przypadkowo przesłuchanej piosence. Istnieją takie płyty do których się wraca jak do cząstki samego siebie. Dziś chciałbym zrecenzować jedną z takich płyt. Jest to album Adesso włoskiego wokalisty Mango. To płyta którą uporczywie zapętlałem w odtwarzaczu w czasie swojego pierwszego pobytu we Włoszech a dokładniej we Florencji, w 2011 roku. Tych kilka piosenek to mój osobisty włoski hymn tego co przez wiele lat kochałem i częściowo kocham nadal. To zestaw utworów, które oddają wszystko co najlepsze…
-
Sting – The Dream Of The Blue Turtles (#023)
Sting to jeden z tych artystów o których zbyt wiele nie wiem. Wiem, że to jeden z najpopularniejszych piosenkarzy w historii muzyki rozrywkowej. Znam kilka topowych piosenek… no dobra, znam dwie piosenki. Every Breath You Take które nie sposób nie znać i All For Love z trio Sting, Bryan Adams i Rod Stewart. Czasem jednak dostaje się w łapy płyty które kuszą by je przesłuchać. Kuszą tytułem, okładką. Tak jest i w tym wypadku i dlatego też dzisiaj piszę recenzję. Co będę recenzował? Album Stinga pod tajemniczym tytułem: The Dream Of The Blue Turtles czyli w tłumaczeniu Sen o niebieskich żółwiach.
-
Cugowscy – Zaklęty Krąg (#018)
Pierwszy raz chyba zdarzyła się sytuacja w której kupiłem jednego dnia płytę, rozfoliowałem ją i napisałem jej recenzję. Można powiedzieć, że ten wpis jest przełomowy, przynajmniej dla mnie. W Empiku dostałem, w korzystnej cenie, płytę Cugowskich pod tytułem: Zaklęty Krąg. Nie będę ukrywał, że Krzysztof Cugowski to mój numer jeden jeśli chodzi o polskie wokale. Ostatnio udało się kilka razy posłuchać młodszego pokolenia czyli Piotra Cugowskiego i wokalnie też brzmi całkiem przyjemnie. To właśnie jest geneza zakupu tego albumu.
-
Muzyczny poniedziałek #12 – Płyty „Made in Japan”
Moja przygoda z płytami i ogólnie muzyką zaczęła się bardzo dawno temu. Przez wiele lat uzbierało się sporo płyt kompaktowych i winylowych, trochę kaset magnetofonowych, kaset VHS, płyt DVD… Duża część z nich to płyty wyprodukowane w Japonii i sprzedawane na tamtejszym rynku muzycznym. Czemu zatem preferuję albo raczej długi czas preferowałem japońskie wydania? Często za dużo większe pieniądze niż europejskie lub amerykańskie które są przeważnie tanie i szeroko dostępne w sklepach czy internecie? Odpowiedź jest i prosta i trudna a żeby jakoś na to odpowiedzieć najpierw trzeba się dowiedzieć czym te japońskie wydania się wyróżniają.
-
Marco Masini – T’Innamorerai (#016)
Dzisiaj w odtwarzaczu płyta która na mojej półce jest już od kilku dobrych lat. To między innymi od niej zaczynałem swoją fascynację językiem włoskim a przede wszystkim muzyką. To album który nie został należycie doceniony głównie przez charyzmatyczny wokal i niepokorne piosenki. To artysta który pokazał, że pomimo rzucanych kłód pod nogi, można wysoko zajść i wystarczy wierzyć w swoje umiejętności i przeć do przodu. Polskim słuchaczom pewnie powie to nie wiele ale w tym wpisie chciałbym zrecenzować album Marco Masini – T’Innamorerai.
-
Al Bano & Romina Power – Buon Natale (#013)
W życiu każdego artysty, nawet tego z górnej półki, przychodzi taki moment kiedy nie ma pomysłu na kolejny album. Wytwórnia wciąż naciska na dopełnienie terminów określonych w kontrakcie. Wtedy z wybawieniem przychodzi wydanie płyty świątecznej. Bob Dylan, Frank Sinatra, Michael Bolton, Celine Dion, Mariah Carey, Elvis Presley, Christina Aguilera, Ray Charles, Stevie Wonder, Luciano Pavarotti i setki innych gwiazd przez kilka muzycznych dekad mieli taki dołek w którym stwierdzili, że trzeba nagrać świąteczne albumy. Dzisiaj chciałbym zrecenzować jednego z takich artystów a właściwie duet artystów, którzy w pewnym momencie swojej kariery zdecydowali się na nagranie płyty długogrającej z największymi, świątecznymi przebojami. O kim mowa? O Al Bano i Rominie Power i ich płycie: Buon Natale.
-
Andrzej Piaseczny – Andrzej Piaseczny (#011)
Dawno nie recenzowałem żadnej płyty więc czas się wziąć i coś machnąć. Najbliższe dwie recenzje poświęcę płytom Andrzeja Piasecznego. Jedynym dwóm jakie mają zaszczyt znajdywać się w mojej płytotece o ile można to w ogóle nazwać zaszczytem 😉
W listopadzie 2003 roku na muzycznym rynku pojawił się trzeci, studyjny album Andrzeja Piasecznego zatytułowany po prostu Andrzej Piaseczny. Płyta na którą fani musieli czekać aż trzy lata. W mediach mówiono o problemach osobistych Andrzeja a jako inny powód tak długiej absencji przedstawiano tragiczny rezultat występu w konkursie Eurowizji w 2001 roku. Z drugiej strony patrząc, płyty artystów, które są wydawane co kilka lat przeważnie są bardzo dobrze dopracowane, wypieszczone do granic możliwości bo po prostu był czas by to zrobić. Tak też wydaje się i z tym albumem, który w większości skomponował sam Piaseczny. Płyta doszła do 13 miejsca OLiS czyli oficjalnej listy sprzedaży detalicznej polskiego Związku Producentów Audio-Video czyli przyniosła wymierny sukces aczkolwiek wydaje się, że pomogła wrócić na dobrą drogę kariery.