Pamiętam jak mając zaledwie kilka lat oglądałem Titanica – film, który wtedy robił na mnie piorunujące wrażenie. Cała sceneria pierwszej dekady XX wieku, ludzie, stroje i ten ogromny statek, wszystko było takie piękne, jakby zaczerpnięte z jakiejś baśni, lecz najpiękniejsza była muzyka. Już wtedy potrafiłem docenić kunszt autorów całego soundtrack’a do tego filmu a wraz z momentem pierwszego usłyszenia My Heart Will Go On zakochałem się w niej – Célin Dion. Miłość ta była dyktowana głosem tej pani. Na wiele lat gdzieś ta artystka przepadła w moim świecie może dlatego, że nie interesowałem się wówczas muzyką i ponownie odżyła jakiś czas temu. To ona została kobiecą pionierką zagranicznych płyt w mojej kolekcji a jej głos zagrzał sobie stałe miejsce w mojej duszy.