Archiwum LaPavlo
-
BUŁGARIA – Spokojny Płowdiw
Lot z Bergamo był spokojny. Wychodząc na główny hol lotniska w Płowdiw poczułem to samo co wysiadając, ponad rok wcześniej, na lotnisku w Rabacie. Zwyczajną nienawiść do małych aeroportów. Szybki rzut okiem na całą przestrzeń tego miejsca i domysł, że ciężko będzie stąd dotrzeć do centrum miasta. Nie ułatwiła nic godzina przylotu. Późnym wieczorem wszystko już było pozamykane i tylko garstka ludzi stała na samym środku wypatrując osoby na które czekali. Brak kantoru oznaczał kłopoty ale z pomocą przyszedł bankomat schowany na samym końcu. Na szczęście działający. Wypłaciłem tylko tyle pieniędzy by mieć na dojazd do hostelu i małe zakupy by nie umrzeć z głodu. Po wyjściu z terminala ujrzeliśmy dwa rzędy taksówek i prywatnych samochodów – te przyjeżdżały tak szybko jak odjeżdżały. Pojawiła się wątpliwość którą taksówkę wziąć. Czy jest tu jakaś kolejka? Chciałem chwilę poobserwować otoczenie by wiedzieć jak się poruszać i jak załatwić bezpieczny dojazd do centrum. Z perspektywy czasu może to wydawać się głupotą ale zdecydowanie wolę powoli stawiać kroki niż lecieć w biegu by się połamać.
-
Pamiętne mecze piłki nożnej
Nieubłaganie, wielkimi krokami, zbliża się mundial. Tylko kilka dni zostało do rozpoczęcia Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej 2018. Impreza na którą trzeba czekać tyle czasu ale kiedy już jest to człowiek poza nią nie widzi nic innego. Z jednej strony jest to piękne a z drugiej dla kogoś kogo to zupełnie nie obchodzi z pewnością irytujące. Ja w dzisiejszym wpisie chciałbym trochę sobie powspominać. Pamiętne mecze piłki nożnej… ileż ich jest… W końcu praktycznie całe moje życie związane jest mniej lub bardziej z piłką nożną. Kiedyś bardziej w praktyce teraz raczej teoretycznie ale wciąż z ogromnym zainteresowaniem.
-
Giro D’Italia – 2018
Kolarstwo… kolarstwo… kolarstwo. Kiedyś ten sport był dla mnie dziwny, niezrozumiały. Jak można fascynować się setką facetów którzy jadą w obcisłych gaciach na rowerze. Nic się nie dzieje i tak jadą i jadą i tyle właściwie tej relacji. Kiedy widziałem, że zamiast meczu piłki nożnej który akurat chciałem obejrzeć, dają kolarstwo, to wściekałem się. Jakim prawem ten pseudo sport może być na żywo kiedy równocześnie dzieją się dużo ciekawsze rzeczy w innej dyscyplinie. Nie tylko nie rozumiałem jak można to oglądać ale także jak samemu jeździć na rowerze bo uważałem to za słaby sposób na spędzanie wolnego czasu. Przez długi czas nawet nie miałem roweru no bo po co skoro nie lubię. Wszystko zmieniło się wraz z przeprowadzką nad morze.
-
Budka Suflera – Memu miastu na do widzenia. Muzyka – miasto – ludzie
Nie jestem przyzwyczajony do słuchania polskiej muzyki. Do tej pory zawsze w odtwarzaczu lecieli włoscy artyści albo inne, zagraniczne gwiazdy a bardzo rzadko ci z naszego krajowego podwórka. Ostatnimi czasy trochę się wszystko pozmieniało i zacząłem bardziej doceniać rodzimą twórczość.
Budka Suflera to zespół, który chyba najbardziej trafił do mnie ze swoją muzyką, kompozycjami i charakterem grupy. Oczywiście klasyki typu Takie Tango czy Bal Wszystkich Świętych już od małego znałem ale nigdy nie zagłębiałem się w mniej znane utwory. Kiedyś przypadkiem włączyłem album Cisza z 1993 roku i potem już poleciało, płyta za płytą. Z każdą kolejną piosenką moje zauroczenie tylko szybowało w górę. W tym samym okresie wyszła książka: Budka Suflera – Memu miastu na do widzenia. Muzyka – miasto – ludzie i stwierdziłem, jako fan literatury biograficznej, że muszę tę książkę mieć i ją przeczytać.
-
Poprzewracało się
Potrzebuję spokoju duszy jak nikt inny. To jest taki stan w którym człowiek z pozoru ma się dobrze. Zewnętrznie oczy się cieszą a uśmiech nie schodzi z twarzy. Wewnętrznie wszystko buzuje ale w prymitywny sposób. Dopiero kiedy się na moment zatrzyma oddech, spojrzy daleko przed siebie to czuć każdy, najmniejszy ból. Z czyjejś perspektywy może wydawać się to zwyczajną depresją albo jakimś początkowym jej stadium. W rzeczywistości to jest głębokie pragnienie by osiągnąć mistyczną nirwanę, by doznać apogeum szczęścia i to w każdym znaczeniu tego słowa. Zazdroszczę ludziom którzy do swojego szczęścia dochodzą nadzwyczaj lekko albo nie mają gigantycznych wymagań by do tego dojść.
-
Słów kilka o wyprawie na Nanga Parbat
W ostatnich dniach wszystkie media zostały ogarnięte przez Nanga Parbat i heroiczną próbę ratowania polskiego himalaisty Tomka Mackiewicza i francuskiej himalaistki Elisabeth Revol. To co się dzieje w internecie, telewizji i radiu przerasta moje pojmowanie świata a miałem wrażenie, że jest ono dosyć szerokie. Czarę goryczy przelał u mnie obejrzany fragment programu Tak jest prowadzony przez Andrzeja Morozowskiego w stacji TVN24. Czy naprawdę aż tak wiele ludzi nie potrafi zrozumieć drugiego człowieka? Wejść w jego skórę i postarać się zrozumieć co nim kierowało i dlaczego postanowił tak jak postanowił. Cała ta sytuacja też pokazuje, że w większości nie wiemy co znaczy pasja i do czego jest zdolna.
-
POLSKA – Toruń – 2017
Nowy Rok na blogu otwieram co prawda z dwunastodniowym opóźnieniem ale lepiej później niż wcale (chociaż nie wiem czy dotyczy to mojego bloga). Na spędzenie Sylwestra i dnia poprzedzającego to nic nie znaczące wydarzenie wybrałem Toruń. Znaczy no „wybrałem” bo nie miałem nic do gadania. Jedyny plus, że lubię każdego rodzaju wycieczki więc nie miałem zbyt wielkich oporów by wybrać się do miasta pierników. W gratisie dostałem uroczą i ukochaną Anię więc tym bardziej nie miałem powodu by narzekać. Minus to zdecydowanie temperatura która oscylowała w granicach 0°C i mocne ograniczenie czasowe przez co zamiast na spokojnie to Toruń zwiedzaliśmy trochę w biegu.
-
POLSKA: Warszawa, Lotnisko w Radomiu i mecz Polska – Czarogóra!
Spełniło się jedno z moich marzeń – pojechać na mecz Reprezentacji Polski w piłce nożnej! Dwudniowy pobyt w Warszawie, kilka chwil spędzonych na lotnisku w Radomiu i truskawka na torcie jak mawia pan Tomasz Hajto – mecz – Polska-Czarnogóra na Stadionie Narodowym. Po raz pierwszym na meczu kadry, po raz pierwszy na jakimkolwiek meczu, po raz pierwszy na lotnisku w Radomiu. Któryś już raz w Warszawie.
-
HISZPANIA – Kilka dni w Sewilli – część. 2
Przerobione zdjęcia leżą już ponad pół roku, wpis Ucieczka z Tangeru pojawił się po trzech miesiącach od tej podróży, mimo że data postu wskazuje co innego. Nadal Maroko i Hiszpania pozostają w mojej głowie i chyba nigdy nie uda mi się tego wyrzucić. Najpierw długo się ociągałem żeby zrobić wpis z afrykańskiej części a do dnia dzisiejszego nie pojawiło się nic odnośnie następnego. W końcu postanowiłem się za to zabrać i opisać tych kilka dni w Sewilli. Będzie to jednocześnie kontynuacja tego wszystkiego co napisałem w części pierwszej. Vamos!
-
MAROKO – Ucieczka z Tangeru – część. 1
Czasami w życiu jest tak, że znajdziemy się w miejscach w których w ogóle być nie chcemy lub nie planowaliśmy. Zupełny przypadek rzuca nas gdzieś na mapę bez zbędnych pytań. Z różnych okoliczności musiałem dosyć szybko przerwać moją wycieczkę do Maroka i najzwyczajniej z niego uciekać. Najpierw podróż z Rabatu do Tangeru a następnie misja dostania się do Hiszpanii. Z racji, iż niektórych wydarzeń wolałbym nie opisywać, ten wpis zaczyna się od dnia w którym przybyłem do Tangeru.