
Domenico Modugno – Come Prima
Jedna z największych legend włoskiej muzyki rozrywkowej. Przez wielu nazywany ojcem włoskiej muzyki. Zyskał też przydomek 'Mr Volare’. Czterokrotny zwycięzca Festiwalu w Sanremo, dwukrotny laureat nagród Grammy. Takiego wstępu pozazdrościć mogłaby większość artystów na świecie. Ten jednak należy do pana Domenico Modugno. Człowiek, który z południa Włoch dotarł na sam szczyt świata i przez wiele lat się na nim utrzymywał jako europejska ikona muzyki. Jego utwory przewędrowały cały świat, wszystkie kontynenty. Jedną z tych piosenek był jeden z kanonów włoskiej muzyki – Come Prima.
Gorące lato, lata pięćdziesiąte. Jakaś mała knajpa na przedmieściach Rzymu. Kilka stolików zajętych. Ludzie zajęci rozmową, piciem wina czy aperitivo. W samym rogu kąt zaaranżowany na miejsce dla zespołu muzycznego. Na tej małej scenie artysta, człowiek grający na saksofonie i jeszcze jeden grajek odpowiadający za pianino. Tak właśnie wyobrażam sobie idealny krajobraz dla utworu Come Prima. Z tej piosenki bije stu procentowa włoskość. Gdyby muzyka mogłaby być stereotypem to utwór ten byłby właśnie stereotypem Włoch z lat pięćdziesiątych. Nie wiem skąd to się bierze, ale to po prostu się czuje a przede wszystkim słyszy.
W utworach z tego okresu wspaniałe jest to, że brzmią one dobrze tylko i wyłącznie w swoich oryginalnych wersjach. Stare metody nagrywania na jeszcze starszych sprzętach, słyszalne trzaski i delikatne zakłócenia czy wokal pozbawiony niemal całkowicie masteringu. To wszystko, choć pewnie jest zmorą dla audiofilii, dla mnie jest najzwyczajniej piękne. Druga sprawa, że te piosenki są często pozbawione jakichkolwiek efektów uwydatniających. Jest muzyka, często grana w tym samym momencie co nagrywany wokal. Nie ma tu zaawansowanej techniki i ukrytych trików. Muzyka czysta i prawdziwa.
Historia
Powstało wiele historii na temat genezy tego utworu. Zdecydowana większość opisów mówi o właścicielu wytwórni fonograficznej. Chciał aby ktoś napisał mu piosenkę na wzór ówczesnego amerykańskiego hitu grupy The Platters – The Great Pretender. Ze swoją propozycją przybyli wówczas Vicenzo Di Paola wraz z Sandro Taccani i Mario Panzeri. Tytuł ich utworu to było ’Come Prima’. Szef wysłuchawszy propozycji stwierdził:
Come Prima napisano więc i zaśpiewano po raz pierwszy w 1957 roku. Muzyka powstała z kooperacji duetu Vicenzo Di Paola i Sandro Taccani. Słowa napisał Mario Panzeri – tekściarz, z pod którego pióra wyszły, między innymi, dwa zwycięskie utwory Festiwalu w San Remo w 1951 i 1964 roku. Piosenka w wykonaniu Dallary zdobyła dość spore uznanie i popularność na tyle, że w rocznym zestawieniu zajęła 5 miejsce na włoskiej liście przebojów za rok 1958. Mnie osobiście jego wersja nie zachwyca. Zdecydowanie ciekawszą kompozycją jest wersja Marino Mariniego i jego kwartetu. Któż go w Polsce nie zna? To ten, co śpiewał Nie płacz kiedy odjadę. Tak! To on!
Domenico Modugno
W tym samym, 1958 roku, piosenkę postanowił nagrać Domenico Modugno. Będąc na wznoszącej fali sukcesów przyjął (chyba) z góry, że ’Come Prima’ nie osiągnie zbyt dużego sukcesu. Po pierwsze nie był to jego autorski kawałek tylko cover. Po drugie nie było się co temu właściwie dziwić bo chwilę wcześniej wygrał Festiwal w Sanremo z utworem ’Nel Blu Dipinto Di Blu’ – czyli popularnym ’Volare’. Ten kawałek stał się tak popularny, że właściwie tylko to śpiewano a sam Domenico zaczął być bardzo pożądanym artystą zarówno koncertowo jak i płytowo. ’Come Prima’ we Włoszech przeszła bez echa. Nie został wydany nawet singiel. Dużo większą popularnością piosenka osiągnęła zagranicą. Singiel wydany został między innymi w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy Japonii.
Światowa publiczność doceniła walory i kunszt muzyczny Domenico. Lubię sposób w jaki śpiewał nie tylko ten utwór, ale wszystkie swoje piosenki. Nienaganna dykcja i piękne utrzymanie frazy. Wyrazistość to jeden z tych określeń, które dobrze oddawały charakterystykę jego wokalu. Akcentowanie każdej spółgłoski „R” jest nieodzowne dla tego pana. Czasami mam wrażenie, że bardziej recytował piosenki niż je śpiewał, ale to jest niewątpliwy jego urok i urok tamtych czasów.
Udało mi się złapać japońskiego singla wydanego w 1958 roku. Zrealizowane przez wytwórnie Decca Records z numerem katalogowym DS-123. To dość spory unikat. Na stronie 'B’ znalazł się utwór ’Strada 'Nfosa’.

