Ten Typ Mes – Zamach na przeciętność (#005)
Hehe, no tak – pewnie nikt się nie spodziewał takiego wydarzenia jakim jest fakt, że słucham a raczej słuchałem hip hopu. Dostałem płytę Mesa – Zamach na Przeciętność wydaną w 2009 roku. Zabierałem się do przesłuchania tego albumu już wielokrotnie ale za każdym razem było coś ważniejszego. Czas się z tym zmierzyć.
Zamach na przeciętność – to drugi (idąc śladami wikipedii) solowy, studyjny album Mesa. Na półki sklepowe trafił 25 kwietnia 2009 roku nakładem wytwórni, której Mes jest pomysłodawcą – Alkopoligamia.com. Album osiągnął średni sukces patrząc na przeróżne opinie recenzentów i pseudo-recenzentów. Od najbardziej skrajnych po wychwalające każdy szczegół krążka. Pomimo tak zróżnicowanych opinii Mes zajmuje 29 miejsce z tą płytą na liście OLiS (Oficjalna lista sprzedaży) co jest dość wysoką pozycją biorąc pod uwagę całość Polskiego przemysłu muzycznego.
Czytając i czytając stwierdziłem, że nie zacznę słuchać od pierwszego utworu jak to przeważnie robię. Nie znam tematu więc zacząłem od singla: My. Na początku nie ogarnąłem, wydano singla ale nie ma go w sprzedaży, nie można go dostać w formie fizycznej no to chyba nie wydano. Jestem przyzwyczajony do zachodnich produkcji i ciężko mi uzmysłowić, że wydawać singla to po prostu wydawać piosenkę z teledyskiem na youtube. Ciężki początek. No ale trudno. Obejrzałem teledysk – w całości. Cholernie słaby poziom (teledysku), nagrywanie w 2009 roku wideoklipów poniżej poziomu HD to trochę wstyd, chyba, że nie ma się na odpowiedni do tego sprzęt ale z tego co wiem, biedny nie jest. Sama idea jest dość ciekawa – nagrywamy utwór na ulicy z pełnym sprzętem i tak dalej. Tylko, jaki artysta nagrywa czytając z kartki? Jak nie znasz tekstu to jeszcze zrozumiem chociaż nadal wydaje mi się to niepojęte ale będąc autorem? puf, kolejny minus. Nie wiem kto nagrywał ten teledysk, ale zatrudnianie byle kogo nie było dobrym pomysłem. Nie oczekiwałem wcale nie wiadomo jakiej twórczości ale tyle błędów w 4 minutowym filmie to nawet ja bym nie zrobił.
Zostawmy filmografie w spokoju, odnośnie samego tekstu: kilka razy trzeba było przesłuchać, żeby wszystko dosłyszeć. Jak dla mnie, za dużo przekleństw, muzyka jest takim elementem kultury, w którym niektórych słów nie powinno być. Są też zwrotki, które mi się całkiem spodobały jak:
Doczytałem, że Donatan skomponował muzykę. Ups, przepraszam – bita (tak to się pisze?). Znam kolesia tylko dlatego, że zagościł u Wojewódzkiego.
I wracając na początek albumu: Intro pomijam bo to później. I znów błąd, nie pamiętam, żeby na jakiejkolwiek płycie intro trwało więcej niż kilkanaście sekund. Choć kawałek jest czysto promocyjny (jeżeli można to tak powiedzieć).
Jedziemy dalej: Ten zwykły we mnie – 2 utwór z płyty, który ma dość interesujący bit i całkiem ciekawy tekst. Autobiografia? chyba tak, choć w dziwnym wymiarze. Ukazując tu swoje lenistwo i zażenowanie do pewnych elementów życia stwierdzam, że koleś musi mieć dystans do siebie. Czy w następnych kawałkach znowu będzie mowa o alkoholu? ympf…
Ale To Już było… trzecią zwrotkę przesłuchałem raz i nigdy więcej – wyjątkowe badziewie. Właściwie to cały test poza pierwszą zwrotką to badziewie. Jak można tworzyć teksty o takich głupotach? Rozumiem przesłanie i myśl twórczą ale obrana jest w paskudny sposób.
Nie ten sam ziom – od razu ”feat” przy tytule rzuca się w oczy. Kurde, polska płyta czy angielska? no halo. Nie ważne, utwór zrealizowany przy współpracy z Łoną – Szczecińskim raperem. Na samym wstępie od razu:
Co to jest ziom? no dobra, chyba się domyślam co to znaczy ale…? no nie pasuje mi to. Końcówka wygrywa, całkiem przyjemny fragment tego kawałku. Wokale fajnie się skomponowały w jedną całość.
Piąty utwór to Jak To? ah znowu ten alkohol. alkoholik. alkopoligamia – okej, ogarniam już skąd się wzięła nazwa wytwórni i sklepu. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem to co tam się mówi, ale to tekst o przyjaźni, o historii przyjaźni? Wygląda to tak jakby się znali za dzieciaka, potem była przerwa a potem znowu powrócili do znajomości. Jakoś tak to sobie poukładałem w głowie choć tego melanżu z pewnością za dużo.
Szósty – Na później – dwie pierwsze zwrotki wierszyk i recytacja. Później coś tam się rozkręca ale ogólnie wrażenie słabe i nudne.
kolejne nieścisłości tekstowe… I co to jest skit?
Mocnym wejściem zaczyna się ósmy kawałek Welcome Willkommen. Intro świetne, pierwsza zwrotka zastąpiona refrenem – okej, refren całkiem porządny, w dobrej intonacji i nawiązania do intro. Tekst o dupie. Nie wiem, jestem przyzwyczajony do trochę „wyższych” tekstów o ile można tak powiedzieć. Czuję tutaj mocne naciąganie rymów a mniej sensu w wersach. Kolejny minus to mieszanie języków, nie wiem jak to jest w HH ale ogólnie jest to niepowszechne… np:
czy kolejny:
Jedziemy dalej, Tribute to Hank – już myślałem, że to kolejny angielski tytuł z polskim tekstem i mieszaniną polsko-angielskich słów. A jednak nie, miła niespodzianka. Już się ucieszyłem ale nie powala, właściwie to jaki sens wrzucania takiego czegoś? Mesa płyta, Mes śpiewa a przynajmniej ma w tym jakiś wkład a nie… Tym cudownym sposobem, pół płyty objechane.
Drugą połowę rozpoczyna Smak życia – dobry bit, dobry refren ale mnóstwo rzeczy, których nie ogarniam albo które dla mnie są całkowicie pozbawione sensu.
Dwadzieścia pięć – na którym gościnnie wystąpił K8 do muzyki Świętego to jedenasty numer z płyty.
Kontrkultura – wierszyk. Właściwie kojarzy mi się to z jakimś ponurą bajką z tamtych lat – oczywiście mam na myśli całokształt a nie tekst, bo tekst jest głupi i bezsensowny. Czyżby Mes, z utworu na utwór schodził coraz niżej? tak to wygląda.
Przeskakujemy szybko do 14 utworu, 13 omawiałem na samym początku. Zamach na Jana. K – tytuł dziwnie znajomy. Ale czy to to? Nie to nie to. Sama idea piosenki jest świetna ale jednak przewidywalna. Zbyt przewidywalna. Zgrywamy Rambo tak? Ogólnie jeden z lepszych utworów z tej płyty ale sporo słów, których znaczenia nie znam lub widzę ich błędne użycie:
Feat feat feat feat…. srututu. nieważne. Giń Kochanie – kawałek powstały przy współpracy z Flow do bitu Mesa. Chory tekst… chory. Refren straszny, to ta sama panna co wyżej? łoh, badziewie.
OiOM – jaki wesoły tutuł. Początek zachęcający, wkraczamy w rock? Daje w ciemno dychę nie patrząc co będzie dalej. Wygrał tym kawałkiem, mimo że tekst jest do dupy, ale instrumental świetny. Lubię.Kolejny skit – co to jest?
Dziś nie zamierzam kochać to przedostatni utwór. Fajny bit ale znowu ogromny minus to tekst
Dochodzimy do Co jest Warte Uwagi – długością tekstu w porównaniu do utworu przed to poraża. Długo długo ale ciekawie co jest odmiennością patrząc z perspektywy ostatnich utworów. Podoba mi się, całkiem fajne intro choć nie wiem jaki sens jest zaczynania piosenki od ”OKEJ” ale nie czepiajmy się szczegółów.
I koniec. Ogólnie mam mieszane uczucia. To moja pierwsza Hip-Hopowa płyta, którą przesłuchałem od początku do końca. Trochę się wdrożyłem w ten świat choć nie mam zamiaru się zagłębiać. Widzę tutaj dużo bezsensownych rzeczy, tekstów, wyrazów. Widzę szansę w dobrych bitach i instrumentalach. Wokalnie dobrze, choć tak jak wcześniej wspomniałem, nie potrafię określić poprawności itp itd – nie moja bajka. Znajdziemy tutaj ciekawe kawałki tak jak numer: 2,9,10,14, 16, 18, resztę bym usunął i spalił, tak żeby nikt więcej tego nie słuchał. Gusta i guściki w moje gusta nie wpadło to totalnie. Pamiętam, że słuchałem ciekawszych utworów Mesa. Ja się nie znam i będę za każdym razem to powtarzał biorąc pod lupę, którąś z hip-hopowych płyt aczkolwiek jestem zadowolony, że się tego podjąłem i dojechałem do końca.
W moim rankingu ta płyta znalazła by się na dalekim końcu, w rankingu hip-hopowych zajmuje pierwsze, czekam na kolejne propozycje. Aps Aps yeah.